KOZA RELOADED
Masz rację. Wydaje Ci się.
Minęły trzy tygodnie od założenia monitoringu jednego z serwerów. Napięcie związane z oczekiwaniem na alarm opadło, skrypty zaczęły w pamięci zarastać pajęczyną. Aż tu nagle…
Gdyby nie to, że przezornie na noc wyłączam hałaśliwe gadżety, miałbym po północy niemiłą pobudkę. A tak, to po włączeniu monitora rano dostałem do kawy niespodziankę.
Nawet dwie. Bo okazało się, że Szanowny Klient zamiast spać, akurat w krytycznym momencie zaglądał na serwer. I zobaczył… nic. Czym się w dość emocjonalnym stylu nie omieszkał - na szczęście mailowo - podzielić.
Taki problem jest jak koza z opowiastki o licznej rodzinie w ciasnym mieszkaniu. Pozwala zapomnieć o wszystkich innych utrapieniach. Wydaje Ci się, że nie dajesz rady? Że nie masz czasu ani energii? Masz rację. Wydaje Ci się.
Sprawa jest jeszcze w trakcie dojaśniania z firmą hostingową, ale wygląda na równie banalny, co solidny atak DDoS.
Spostrzeżenia na przyszłość:
- Monitoring zadziałał. Brawo ja!
- Nie na każdym systemie jest traceroute ;-)
- Autopsja zajmuje znacznie więcej czasu, niż sam incydent.
Kwestia do przemyślenia:
- Czy najpierw brać się za rozpoznanie problemu, czy informować Szanownego Klienta?
Aha, gdyby ktoś nie wiedział: co jest pierwszą rzeczą, którą robimy w przypadku awarii?