NIEWIDZIALNE REKLAMY I WSPÓŁCZYNNIK ODRZUCEŃ
Niezauważanie reklam w treści stron www („ślepota banerowa”) to znany fenomen. Choć kojarzy się raczej z badaniem laboratoryjnym i wyrafinowanym systemem do śledzenia ruchów gałek ocznych, daje się czasem zaobserwować „w naturze”. I ma, a przynajmniej powinien mieć, istotne znaczenie przy projektowaniu stron.
Jeden z serwisów internetowych, którymi opiekuję się od strony informatycznej, pozwolił sobie ostatnio na dość śmiałą praktyczną weryfikację projektanckich i marketingowych zasad. Celem było przyciągnięcie nowych użytkowników, szczególnie z młodszych grup wiekowych. Założono stopniowe wzbogacanie i reprofilowanie zawartości serwisu. Ponadto Klient przeprojektował układ (layout) stron www tak, by wyraźniej wydzielić sekcje tematyczne, wyeksponować materiały video i mniej inwazyjnie wyświetlać znajdujące się na stronach reklamy.
Ponieważ jest to serwis typu społecznościowego, wprowadzane zmiany natychmiast znajdują oddźwięk w dyskusjach użytkowników. Do tego rodzaju konsyliów podchodzę z należną im rezerwą, lecz tym razem lektura wprawiła mnie w kompletne zaskoczenie: nowej wersji stron zarzucono przeładowanie reklamami!
Gdyby nie skłonność do myślenia lateralnego, pewnie do tej pory głowiłbym się, w czym rzecz. Tymczasem sprawa okazała się być banalnie prosta: zadziałał odruch pomijania umieszczanych w treści strony reklam. Zadziałał na zbliżone do reklam rozmiarem i graficznym charakterem okienka clipów YouTube. Użytkownik nawet nie był świadom, że automatycznie zignorował nie reklamę, a publikowane w serwisie treści (video).
Czy biznesowy cel przedsięwzięcia zostanie osiągnięty, trudno jeszcze wyrokować. Zmieniony projekt graficzny stron to tylko jego część. Niemniej śledzenie zmian współczynnika odrzuceń, czyli odsetka rezygnacji z przeglądania serwisu już po otworzeniu pierwszej (i jedynej) strony, może w tym wypadku być czymś w rodzaju systemu wczesnego ostrzegania. Co pod rozwagę Szanownego Klienta zamierzam przy najbliższej okazji podsunąć…
Ponieważ jest to serwis typu społecznościowego, wprowadzane zmiany natychmiast znajdują oddźwięk w dyskusjach użytkowników. Do tego rodzaju konsyliów podchodzę z należną im rezerwą, lecz tym razem lektura wprawiła mnie w kompletne zaskoczenie: nowej wersji stron zarzucono przeładowanie reklamami!
Gdyby nie skłonność do myślenia lateralnego, pewnie do tej pory głowiłbym się, w czym rzecz. Tymczasem sprawa okazała się być banalnie prosta: zadziałał odruch pomijania umieszczanych w treści strony reklam. Zadziałał na zbliżone do reklam rozmiarem i graficznym charakterem okienka clipów YouTube. Użytkownik nawet nie był świadom, że automatycznie zignorował nie reklamę, a publikowane w serwisie treści (video).
Czy biznesowy cel przedsięwzięcia zostanie osiągnięty, trudno jeszcze wyrokować. Zmieniony projekt graficzny stron to tylko jego część. Niemniej śledzenie zmian współczynnika odrzuceń, czyli odsetka rezygnacji z przeglądania serwisu już po otworzeniu pierwszej (i jedynej) strony, może w tym wypadku być czymś w rodzaju systemu wczesnego ostrzegania. Co pod rozwagę Szanownego Klienta zamierzam przy najbliższej okazji podsunąć…