MÓWIĄC (Z) KORPORACJĄ
Rozmiar ma znaczenie: zwykle można się spodziewać większej stabilności i niższych cen. Ale poza tym rozmiar niespecjalnie jest zaletą. Łączy się z ograniczoną do statystycznie uśrednionych potrzeb paletą usług. Zaś kontakt z firmą nastawioną na masowy rynek przypomina kontakt z autystycznym gorylem. Nawet w bezpośredniej rozmowie z pracownikiem ma się czasem wrażenie, że ów recytuje tekst czytany z niewidzialnego promptera we własnej głowie, i że dogłębnie zinternalizował pojęcie „zasobu ludzkiego”. Zresztą, już blisko dwadzieścia lat temu Naomi Klein zwracała uwagę na to, że globalne korporacje zaskakująco dobrze dają się modelować jako obdarzone własną, psychopatyczną osobowością pasożyty.
Wracając do rejestracji i przenoszenia domen: robi się to online przez przeglądarkę i odpowiedni interfejs na stronach www takiej firmy. W tym przypadku okazało się, że mimo przelogowania się system uparcie w jednym miejscu pamiętał dane Klienta, na którego rzecz wcześniej przerejestrowałem inne domeny. Wylogowywanie się i zalogowywanie nie pomagało. Zirytowany, zadzwoniłem na numer pomocy technicznej. Uprzejmy Pan, nie wdając się w szczegóły, zalecił mi zamknięcie przeglądarki - i nijak nie chciał uznać, że tak zachowujący się system jest zrobiony wadliwie.
To wypieranie feleru systemu było w całej rozmowie najbardziej ludzkie. Podziękowałem Panu i rozłączyłem się. Nie będę zamykał kilkudziesięciu otworzonych stron, śledzonych statystyk, działających skryptów, starannie porozkładanych na wirtualnych pulpitach. Machnąłem ręką na własne nawyki i zabrałem się do rejestracji domen w innej przeglądarce.
Ale to nie był koniec problemów. Zaniepokoił mnie formularz rejestracyjny (odnośny fragment na ilustracji). Po co to „www.” przed polem do wpisania domeny? Czy to znaczy, że rejestruję tylko pod-domenę „www.domena.pl”? Ależ ja chcę całą domenę „domena.pl”!
Chciałbym zarejestrować wymienione domeny, ale interfejs na Państwa stronach do domen "domena.pl" i "drugadomena.pl" dopisuje przedrostek "www." Jestem zainteresowany rejestracją domen "domena.pl" i "drugadomena.pl", a nie tylko subdomen "www.domena.pl" i "www.drugadomena.pl". Byłbym zobowiązany za wyjaśnienie tej kwestii.
Witam,
Rejestrację proszę zainicjować poprzez stronę www.xyz.pl -> wpisz nazwę domeny -> zamówienie -> dns-y statyczne -> bez hostingu -> dalej
W ostatnim kroku pojawi się formularz zamówienia który należy potwierdzić przyciskiem "Dalej".
W razie pytań proszę o kontakt.
Tym razem nie dzwoniłem, tylko napisałem. Odpowiedź nadeszła w ciągu godziny, ale… pominęła sedno kwestii! Nie odniosła się do niej nawet przecinkiem - a co dopiero gołosłownym zapewnieniem, że rejestracja dotyczy całej domeny, albo wskazaniem precyzującego tę kwestię paragrafu umowy.
Zamiast tego zaserwowano mi standardowy zestaw instrukcji posługiwania się panelem klienta.
Co teoretycznie powinienem zrobić? Dogrzebać się do ogólnych regulacji prawnych i konkretnych umów klienckich, przeczytać je ze zrozumieniem, z klauzulami drobnym druczkiem włącznie, lub skonsultować z prawnikiem (jak wiadomo z Praw Murphy'ego, prawnicy wytwarzają pracę dla siebie nawzajem); potem na wszelki wypadek zarchiwizować aktualne umowy - i wreszcie postąpić wg tak wyjaśnionego obrazu sytuacji.
Tylko, że te rejestracje domen nie były na rzecz Klienta gotowego czas i koszty takiego teoretycznie perfekcyjnego podejścia refundować. I, jak podejrzewam, w praktyce tak samo jest w wypadku 99% domen obsługiwanych przez tego rejestratora.
Jeszcze i to bym zniósł bez ulewania nadmiaru wrażeń na blogu, gdybym nad ranem nie zastał w skrzynce emaila od tejże korporacji. Zawiadamiał o aktualizacji oprogramowania serwerów i odsyłał na stronę z tego rodzaju passusami:
pliki statyczne takie jak obrazy, filmy, pliki audio mają większą ważność, co maksymalizuje umieszczenie w pamięci cache plików w przeglądarce
I pomyśleć, że kwestie techniczne, a już szczególnie komputerowe, wydają się dziedziną ścisłą, precyzyjną, jednoznaczną… Tymczasem tu ktoś daje znaki dymne, dzwoni tak, żeby nie było wiadomo w którym kościele, i by go broń Boże nie złapać za rękę. Korporacja i Zasób Ludzki. Goryl, no.