PIERWSZY WPIS
Bo to i anglojęzyczne „the cobbler's children go unshod”, i hiszpańskie „en casa del herrero, cuchillo de palo" („w domu kowala drewniany nóż”), że o rosyjskim „сапожник без сапог” nie wspomnę.
Przysłowia mądrością narodów. Prawdziwość tego o szewcu (lub kowalu) jest potwierdzona doświadczalnie: od lat zajmowałem się tworzeniem stron internetowych, a nie dopracowałem się własnej. Z jednej strony na tego rodzaju fanaberie nie ma czasu, póki w kolejce czeka choć jeden Szanowny Klient. Z drugiej, taka strona musiałaby spełniać wyśrubowane oczekiwania techniczne i estetyczne. Przecież nie po to się tworzy portfolio, by było czasożernym utrapieniem przy każdej aktualizacji, ani by odstraszało potencjalnych pracodawców.
Wreszcie na początku tego roku, dzięki Wspaniałej Projektantce i jej inwencji, energii, konsekwencji, uprzejmości, cierpliwości - lista mogłaby być naprawdę długa - stało się. Przy okazji znalazłem się poniekąd w roli Szanownego Klienta i przyznam, że rozmiary mej własnej drobiazgowości i wybredności na mnie samym zrobiły spore wrażenie.
Portfolio gotowe, czas je wypełniać projektami i świętować. A że za oknami nieustanna burość w szare ciapki, dla kontrastu załączam zdjęcie wykonane wiosną na pobliskim bazarku. Butelka po Coca-Coli jest w tym towarzystwie rozczulająca. Kto wie, czy w poprzednim wcieleniu sama nie była plastykową różyczką?